Mieczysław Bull, jego spółka i ludzie służb

Służba Kontrwywiadu Wojskowego przestrzega przed kontaktami z Mieczysławem Bullem. Znajomość z tym izraelskim lobbystą zachwiała karierą wiceministra Waldemara Skrzypczaka. Problem w tym, że Bull jest osobą doskonale znaną polskim służbom od 22 lat.

26.10.2013

Czyta się kilka minut

 / il. Zygmunt Januszewski
/ il. Zygmunt Januszewski

W firmie Izraelczyka od początku pracują wysocy rangą byli oficerowie wywiadu cywilnego. Wspólnie dopinali wielkie kontrakty zbrojeniowe, mają koncesję MSWiA na handel bronią. SKW musiała mieć tego świadomość – wystarczyło przeczytać akta spółki dostępne w sądzie albo zapytać służb cywilnych.

Dlaczego Służba zainteresowała się Bullem i jego biznesem dopiero teraz? Było realne zagrożenie bezpieczeństwa państwa? Skoro tak, to dlaczego przez lata przymykano oko na działalność lobbysty?

LUDZIE Z CIENIA

Znajomy Mieczysława (Michaela, Menachema, Mendla) Bulla wspomina, jak w latach 90. przedsiębiorca pojawił się w Polsce.

– Pierwszy biznes zrobił, dostarczając do FSO izraelskie blokady skrzyni biegów, tzw. car locki – mówi.

Bull założył w Polsce spółkę – Korporację Inwestycyjno-Handlową Impart. Umowę w tej sprawie podpisano 30 września 1991 r. w Lublinie.

Udziałowców było trzech: Michael Bull, jego wieloletni partner biznesowy Haim Burstein – wówczas zamieszkały w Londynie, a dziś w Izraelu. Trzeci, mniejszościowy partner, to Marek Pogonowski – w PRL oficer wywiadu cywilnego.

Znajomy Pogonowskiego: – Marek był oficerem Wydziału Naukowo-Technicznego, zajmował się pozyskiwaniem technologii przemysłu zbrojeniowego. Pod koniec lat 80. pracował pod przykryciem dyplomaty w naszej rezydenturze w Londynie. Stamtąd zna się z Mieczysławem Bullem. Stąd zainteresowanie Impartu zbrojeniówką.

Pogonowski przez kolejnych 8 lat będzie nie tylko udziałowcem, ale i prezesem spółki. Jego zastępcą w zarządzie Impartu zostaje w 1993 r. Artur Górski, w PRL także oficer Wydziału Naukowo-Technicznego. Pracownikiem firmy jest wtedy Tadeusz Wieloch, również emerytowany oficer peerelowskiego wywiadu.

W połowie lat 90. w Imparcie pracował też pułkownik Aleksander Makowski – absolwent Harvardu, oficer wywiadu PRL w USA, a potem naczelnik Wydziału XI, który zwalczał opozycję.

Inny przykład człowieka służb w spółce to Lucjan Mucha, który służył w jednym z najważniejszych wydziałów wywiadu cywilnego w czasach PRL. Mucha został prezesem, a niedawno właścicielem spółki.

ZESTRZELONY HUZAR

Spółka, która przeniosła się szybko z Lublina do Warszawy (dziś ma biuro w szeregowcu na przedmieściach stolicy), była bardzo skromna. Eks-pracownik: – Wynajmowane pomieszczenia, samochód, to wszystko.

Mimo to Impart brał udział w wielkich transakcjach dotyczących branży zbrojeniowej. W połowie lat 90. pomagał państwowemu izraelskiemu koncernowi Rafael negocjować z polskimi urzędnikami zakupy rakiet przeciwpancernych NT-D, w które miał być wyposażony śmigłowiec Sokół. Wielozadaniowa maszyna, produkowana w PZL Świdnik, miała zostać opancerzona, uzbrojona w rakiety i przerobiona na bojową maszynę Huzar.

Program „Huzar” budził wiele kontrowersji. Rok przed rozpisaniem przetargu przedstawiciele MON jeździli do Izraela, gdzie na pustyni Negew fachowcy z Rafaela demonstrowali im możliwości rakiety NT-D. Podobno odbywały się także tajne próby tej broni w Polsce. W 1995 r. ogłoszono przetarg, ale terminy składania ofert były tak wyśrubowane, że zdążył tylko Rafael. Francuzi z rakietą Hot oraz Amerykanie z rakietą Hellfire II – nie wyrobili się. Okazało się, że do konkursu stanął tylko Rafael.

Porozumienie międzyrządowe na dostawę uzbrojenia do Huzara podpisano w dziwnych okolicznościach. Dokument sygnował 13 października 1997 r. Wiesław Kaczmarek, minister gospodarki w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza. Stało się to tuż przed dymisją gabinetu po przegranych wyborach.

Był to sukces Rafaela, ale i Impartu, który lobbował za rakietą, a także organizował wyprawy na testy do Izraela.

Jednak i porozumienie, i sposób jego podpisania były ostro krytykowane. Wielu wojskowych uważało, że NT-D nie jest sprawdzona, na forum Sejmu posłowie zarzucali, że chcemy kupować prototyp, który niedawno zszedł z desek kreślarskich i nie był sprawdzony w czasie prawdziwej wojny.

Ostatecznie rząd AWS-UW w grudniu 1998 r. wycofał się z porozumienia.

NA GRANICY

Były pracownik Impartu: – W spółce nie było kokosów, mimo że była przedstawicielem Izraelczyków. Duże pieniądze pojawiłyby się tylko wtedy, gdyby Rafael wygrał kontrakt. Wycofanie się rządu polskiego z umowy było niewątpliwym ciosem.

Spółka zatrudniała – jak wynika z dokumentów w sądzie rejestrowym – maksymalnie osiem osób i przeważnie przynosiła straty. Zdarzało się, że pokrywał je osobiście Mieczysław Bull – udzielając Impartowi pożyczek.

Po upadku kontraktu na rakietę NT-D Impart znalazł się na granicy bankructwa. Biegły rewident wskazywał, że straty wielokrotnie przewyższają kapitał zakładowy, znacznie obniżył się wskaźnik płynności finansowej. Dalsze istnienie spółki było zagrożone.

W następnym roku nastąpiła zmiana prezesa: Pogonowskiego zastąpił Mucha.

Impart jednak pozostał w grze.

KONTRAKT

Z dokumentów spółki wynika, że koncern Rafael był przez lata jednym z jej dwóch podstawowych klientów.

Współpraca doprowadziła w końcu do spektakularnego sukcesu. W grudniu 2003 r. – a więc gdy ponownie rządziła lewica – zawarto umowę między MON a zakładami Mesko i Bumarem – partnerami Rafaela – na dostawę do polskiej armii pocisków przeciwpancernych Spike.

Był to ogromny kontrakt, bo od tej pory Spike stał się na wiele lat jednym z podstawowych elementów uzbrojenia polskiej armii. Do dziś kupiliśmy ponad 2500 rakiet (cena jednej to 100 tysięcy dolarów), a także ponad 250 wyrzutni.

Jednak w spółce, sądząc z oficjalnych dokumentów, ciągle nie było finansowego szału. Prezes Mucha miał zarabiać w 2005 r. 4 tysiące miesięcznie, w 2006 r. podniesiono mu pensję do 6 tysięcy. W kluczowym dla spółki 2003 r. zanotowano zysk netto nieco przewyższający 60 tysięcy zł.

KONCESJA

Impart do dziś jest przedstawicielem w Polsce Rafaela, a także innych izraelskich firm. Przykładem może być Verint Systems Ltd, który zajmuje się dostarczaniem sprzętu do monitorowania sieci telekomunikacyjnych dla potrzeb organów bezpieczeństwa.

W sprawozdaniach z działalności Impart chwali się, że pomagał w podpisywaniu kontraktów na dostawę sprzętu między Verintem a polskimi „jednostkami administracji centralnej”. Według niektórych źródeł ta izraelska firma współpracowała także z amerykańską NSA przy programie monitorowania międzynarodowych połączeń telefonicznych.

Inni partnerzy Impartu to NESS TSH (producent zintegrowanych systemów i technologii informatycznych dla potrzeb cywilnych i wojskowych) oraz ELTA Systems Ltd (producent wojskowych systemów elektronicznych przeznaczonych dla sił powietrznych, morskich oraz lądowych).

W sierpniu 2011 r. Impart rozszerzył zakres działalności spółki na takie dziedziny jak obrona narodowa i bezpieczeństwo państwa. Niedługo potem firma otrzymała od MSWiA koncesję numer B-039/2011 na handel materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją oraz wyrobami i technologiami przeznaczonymi dla wojska i policji.

Mówiąc krótko: spółka ma koncesję na handel bronią.

SPÓŁKA POD LUPĄ

Co z tego wszystkiego wynika?

Były oficer wywiadu: – Jeśli firma negocjuje duże kontrakty zbrojeniowe, jeśli pośredniczy w dostarczaniu sprzętu do podsłuchiwania lub zabezpieczającego przed podsłuchiwaniem do jednostek administracji centralnej, jeśli jest naszpikowana emerytowanymi oficerami wywiadu, jeśli dostaje koncesję na obrót specjalny, to znaczy, że jest pod stałą kontrolą służb. Albo współpracuje ze służbami, albo jest dla nich przezroczysta. Jestem zdziwiony, że Służba Kontrwywiadu Wojskowego nagle przejrzała na oczy: „O! W Polsce działa Mietek Bull, ma układy wśród wyższych rangą wojskowych, lobbuje”. To przecież śmieszne.

Z naszych informacji wynika, że SKW zaczęła się interesować Mieczysławem Bullem na początku 2011 r. Ustalono, że ma sieć rozbudowanych kontaktów wśród wyższych rangą wojskowych. Zaprzyjaźnia się z nimi, oferuje pomoc, zaprasza na uroczystości i sam się na nich chętnie pojawia. Bulla zaczęto obserwować i podsłuchiwać.

Wyszedł wówczas na jaw opisany przez „Wprost” mechanizm polegający na tym, że izraelski lobbysta inwestował pieniądze swoich znajomych na wysoki procent. Jednym z inwestorów miał być Zenon Kosiniak-Kamysz z PSL, wiceminister obrony w latach 2008-09. SKW ustaliła kilkanaście innych osób, ale sprawę przekazała służbom cywilnym.

GENERAŁ POD LUPĄ

SKW zainteresowała się także kontaktami Mieczysława Bulla z wiceministrem Waldemarem Skrzypczakiem. Skrzypczak przyznał w rozmowie z „Tygodnikiem”, że zna izraelskiego przedsiębiorcę od 13 lat. Spotykali się często w hotelu Victoria, gdzie Bull rezydował, albo w domu generała. Skrzypczak mówił znajomym, że nie ma zamiaru zerwać starych znajomości tylko dlatego, że został wiceministrem.

Tymczasem SKW pod koniec 2012 r. wysłała tajne ostrzeżenie przed kontaktami z Bullem do najważniejszych osób w państwie. Już po tej notatce doszło do spotkania Bulla ze Skrzypczakiem. Lobbysta miał namawiać generała do podpisania umowy z Rafaelem na dostawę wież bezzałogowych do transporterów. Generał odmówił i rozstali się w niezgodzie. Skrzypczak po tym incydencie sporządził notatkę służbową, w której informował przełożonych o całej sprawie.

SKW tymczasem złożyła zawiadomienia w prokuraturze. Jedno dotyczyć miało domniemanych związków Mieczysława Bulla z obcym wywiadem, drugie zaś korupcji, co miało mieć związek ze znajomością Skrzypczaka z izraelskim przedsiębiorcą. Wiceministrowi nie przedłużono także certyfikatu dostępu do ściśle tajnych informacji – co praktycznie uniemożliwia mu normalną pracę w resorcie.

***

Sam Bull w sierpniu 2012 r. przestał być udziałowcem Impartu. Jego udziały przejął Lucjan Mucha.

Dlaczego? Czy bał się działań SKW wobec jego osoby? A może nie rozliczył się ze wszystkimi osobami, których pieniądze inwestował?

W całej historii Mieczysława Bulla i jego spółki dziwią dwie sprawy.

Jeśli podejrzenia wobec Bulla są uzasadnione, to jak wytłumaczyć, że od 22 lat działa na polskim rynku, pośredniczy w dużych kontraktach, a jego spółka dostaje koncesję na handel bronią? Dlaczego pozwolono na działanie „mechanizmu inwestycyjnego”, w którym brali udział ważni urzędnicy? Nikt tego nie dostrzegał, czy przymykano na to oko?

Jak to możliwe, że Służba Kontrwywiadu Wojskowego w 2011 r. „wpada” na trop Bulla i jego spółki, skoro ta spółka od początku jest doskonale znana cywilnym służbom specjalnym? Nie wie lewica, co czyni prawica?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2013