Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czas rejestracji koncertu - styczeń 1971 - już jest solidnym symbolicznym zwornikiem. Mówiąc najkrócej: przełom dekad to na Zachodzie zmierzch kontrkultury, a zarazem jej kontynuacje w zmienionych postaciach. W Polsce kontrkultura dopiero się zaczyna wyraźniej zaznaczać, bardzo specyficznie i z wieloma kłopotami.
Jedną z kontrkulturowych form artystycznej ekspresji był jazz-rock, który w graniu polskim wykazał się zresztą dłuższym okresem twórczej żywotności. Właśnie muzyce fusion, jej wczesnym i równoległym inspiracjom zawdzięcza “Live Recording" Urbaniaka swoją niesłabnącą moc oddziaływania. Bierze się ona przede wszystkim z jazz-rockowego szwungu, z jakim gra cały kwartet: lider na skrzypcach i saksofonach, Adam Makowicz na klawiszach, głównie elektrycznych, Paweł Jarzębski na kontrabasie oraz Czesław Bartkowski na perkusji. Wprawdzie płytę firmuje nazwisko jednego z muzyków, niemniej relacje między nimi układają się w wielokrotną równorzędność. Urbaniak podaje na skrzypcach zaczyn melodii, rozrastający się zaraz w dynamiczną przestrzeń. Są tu mocne i dźwięczne szarpnięcia strun kontrabasu, gęste faktury bębnów i talerzy, a do tego dźwięki elektrycznych klawiszy, których artykulacja przypomina niekiedy gitarowe riffy.
Fuzja jazzu i rocka była współczesnym odniesieniem tej muzyki, ale nie jedynym. Saksofony Urbaniaka łączą liryzm z momentami free, znacznie tu oswojonymi. Grupa stawia zresztą na jedność jazzu: grają nie tylko kompozycje lidera, ale i tradycję, rodzimą (Komeda) i powszechną (“Body and Soul"). Bardzo przyjemna płyta.