Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W samym środku największego kryzysu w swej 60-letniej historii, Unia Europejska została wyróżniona przez Komitet Noblowski najważniejszą nagrodą polityczną na świecie. To dowodzi historycznej świadomości, pokazuje polityczną dalekowzroczność.
W przeszłości Unia wielokrotnie figurowała na liście kandydatów do tej nagrody. To, że pozytywna decyzja zapadła akurat teraz, jest znamienne również dlatego, że sama Norwegia konsekwentnie odmawia dotąd wejścia do Unii, z powodów ekonomiczno-egoistycznych. Być może votum z Oslo jest więc też apelem do własnego społeczeństwa, o przemyślenie dotychczasowej postawy.
W każdym razie, nagroda jest na pewno mocnym sygnałem dla krajów Unii, by nadal podążały drogą europejskiej integracji, gdyż Unia „przez ponad sześć dekad przyczyniała się do rozszerzania strefy pokoju i pojednania”, jak czytamy w uzasadnieniu Komitetu Noblowskiego. Ze wszystkimi swoimi traktatami i umowami – począwszy od tej pierwszej, z 1950 r., zawartej jeszcze między tylko sześcioma państwami, o koordynacji polityki przemysłowej w sferze węgla i stali, poprzez traktaty rzymskie z 1957 r., aż po ostatnie kluczowe traktaty z Maastricht (1992 r.) i Lizbony (2007 r.) – Unia jest bez wątpienia najważniejszym i najbardziej udanym projektem, także pokojowym, w najnowszej historii Europy.
Pierwszymi, którzy – jeszcze na gruzach pozostałych po II wojnie światowej – wyciągnęli rękę w stronę Niemiec, w geście pojednania, byli Francuzi: jak Jean Monnet i Robert Schuman. Wspólnie z Włochem Alcidem de Gasperim i Belgiem Paulem-Henri Spaakiem kładli fundamenty pod europejskie zjednoczenie. Prezydent Charles de Gaulle i kanclerz Konrad Adenauer stworzyli pierwszy alians europejskich polityków; ich śladami szły kolejne niemiecko-francuskie duety: Giscard d’Estaing i Helmut Schmidt, François Mitterand i Helmut Kohl. Późno – bo dopiero po 1989-91 r., po rozpadzie bloku wschodniego i systemu sowieckiego (ale też, bądź co bądź, to już 23 lata temu) – mogło rozpocząć się kompletowanie Wspólnot Europejskich o państwa ze środkowej i wschodniej części kontynentu; pojawiły się też nowe duety: Kohla i Tadeusza Mazowieckiego, a ostatnio Angeli Merkel i Donalda Tuska. Polska zaś stała się najważniejszym wschodnim krajem Unii.
Oczywiście, na tę nagrodę pracowało także wielu innych, jak Francuz Jacques Delors, Luksemburczyk Jean-Claude Juncker czy Bronisław Geremek i Jerzy Buzek. Europejczycy – od Finlandii po Maltę i od Portugalii po Polskę – wiedzą, że Unia nie jest jeszcze perfekcyjna. Ale wiedzą też, że w europejskiej historii nie było jak dotąd lepszego sojuszu niż Unia. Pokojową Nagrodę Nobla powinni interpretować nie tylko jako wyróżnienie, ale też jako zachętę. Dziś, w środku kryzysu finansowo-gospodarczego, powinni przypomnieć sobie, że Unia to więcej niż pieniądze, nawet liczone w setkach miliardów.
PRZEŁOŻYŁ WP
JOACHIM TRENKNER (ur. 1935) jest korespondentem „TP” w Berlinie, wieloletnim reporterem niemieckiej telewizji publicznej w Europie środkowej.