Kolonialne opowiastki

Brytyjski artysta Yinka Shonibare opowiada historię ostatnich dwóch wieków. Wraca do wyobrażeń z przeszłości, by przypomnieć tych, którzy byli dotąd pomijani. Jego prace pokazuje właśnie Muzeum Współczesne we Wrocławiu.

10.03.2014

Czyta się kilka minut

Yinka Shonibare, „Śmierć Chatterton – Henry Wu”, z cyklu „Fake death pictures” / Fot. SHOOTART MOBILE
Yinka Shonibare, „Śmierć Chatterton – Henry Wu”, z cyklu „Fake death pictures” / Fot. SHOOTART MOBILE

W pierwszej chwili można je uznać za dzieła jakiegoś dawnego mistrza. To jednak wielkoformatowe fotografie oprawione w solidne, stylizowane ramy. Cykl „Fake Death Pictures” Yinki Shonibarego przedstawia różne wersje śmierci lorda Nelsona, który, jak pamiętamy, zmarł w wyniku ran podczas przełomowej dla dziejów Wielkiej Brytanii bitwy pod Trafalgarem. Na jednej z fotografii ciało mężczyzny bezwładnie leży na łóżku, z fiolką w ręku. Na innej ma w dłoni pistolet. Na kolejnej przy łożu nieprzytomnego czuwają bliscy. I jeszcze jedna fotografia: ten sam mężczyzna przyjmuje od kobiety świeczkę, ostatni dar z tego świata.

Za każdym razem Shonibare za wzór dla swych fotografii obierał dawne obrazy. Z różnych epok. Wykorzystał płótno hiszpańskiego manierysty Bartolomé Carducho i obraz francuskiego klasycysty François-Guillaume’a Ménageota. Sięgał po prace artystów mało dziś znanych. Chociaż np. „Śmierć Chattertona” Henry’ego Wallisa należy do czołowych przykładów twórczości prerafaelitów. Pierwowzory fotografii nie miały nic wspólnego z historią samego Nelsona. Jeden z wykorzystanych obrazów przedstawia śmierć św. Franciszka, inny Franciszka I przy łożu umierającego Leonarda da Vinci. Warianty odejścia z tego świata wybitnego admirała wyobrażone przez Shonibarego nie mają też wiele wspólnego z historycznymi faktami. Oglądamy kolejne rytuały śmierci. Jednocześnie artysta z precyzją oddał stroje i cały oświeceniowy anturaż. Wprowadzając do niego jednak istotne korekty.

OKRĘT W BUTELCE

W „Fake Death Pictures” Shonibare kolejny raz wraca do postaci Nelsona, którym od dawna się fascynuje. Z osobą admirała związane jest najsłynniejsze chyba dzieło artysty: „Nelson’s Ship in a Bottle”. To umieszczona w ogromnej butli kopia w skali 1:30 HMS Victory, okrętu flagowego, na którego pokładzie admirał zmarł podczas bitwy pod Trafalgarem 21 października 1805 r. Okręt jest bardzo dokładnie odtworzony, łącznie z 37 żaglami i 80 armatami ustawionymi tak, jak w dniu pamiętnej bitwy. Ale ponownie Shonibare wprowadził pewną korektę.

Statek Nelsona w butelce pierwotnie ustawiono na słynnym Trafalgar Square. Potem zaś dzieło znalazło się w National Maritime Museum w Greenwich, obok dzieł innych wielkich artystów, z Turnerem na czele, przedstawiających wielkie brytyjskie zwycięstwa. To może zaskakiwać, bo przecież Shonibare stale przygląda się krytycznie kolonialnemu dziedzictwu dawnego imperium. Zresztą pytanie o „brytyjskość” od lat stawiane jest przez artystów, by wymienić jedynie prace Gilberta&George’a, Morriseya śpiewającego obrazoburczą „Irish Blood, English Heart” czy przygotowany przez Jeremy’ego Dellera narodowy pawilon na ubiegłoroczne Biennale w Wenecji, gdzie pokazał Zjednoczone Królestwo jako państwo, w którym otwartości towarzyszy kunktatorstwo, polityczne wyrachowanie, arogancja czy nawet zbrodnicze czyny władzy. Najwyraźniej Brytyjczycy nie podzielają zdania jednego z polskich liderów politycznych, że tego rodzaju sztuka „nie powinna być przedmiotem wsparcia, przedmiotem państwowej preferencji”. Gorzej, Shonibare przed kilkoma laty otrzymał z rąk królowej Order Imperium Brytyjskiego i odtąd do jego nazwiska dodawane są trzy znaczące litery: MBE.

Urodzony w 1962 r. artysta nigeryjskiego pochodzenia, zaliczany do kręgu YBA (Young British Artists), należy dziś do najbardziej utytułowanych twórców brytyjskich. Dzięki wrocławskiemu Muzeum Współczesnemu oraz Gdańskiej Galerii Miejskiej po raz pierwszy można zobaczyć pokaz jego prac w Polsce. Prac barwnych, spektakularnych i teatralnych. Shonibare tworzy rzeźby, instalacje, fotografie i wideo, często odwołując się do sztuki z przeszłości. Jedna z jego rzeźb była przeniesieniem w trójwymiarową przestrzeń urokliwej „Huśtawki” Fragonarda. Słynną rycinę Goi „Gdy rozum śpi, budzą się demony” przekształcił w alegorie pięciu kontynentów. W jego pracach pojawiają się manekiny ubrane w dawne stroje, dzikie zwierzęta, zaskakujące rekwizyty. Bardzo realistycznie oddane.

Realizm ten jest jednak stale zaburzany. Manekiny bywają pozbawiane głów, czasami w ich miejscu znajdują się jakieś przedmioty (jak stary globus), pojawiają się ludzko-zwierzęce hybrydy. Nelsona w cyklu „Fake Death Pictures” otaczają osoby różnego koloru skóry. Sam admirał jest odziany w ubrania uszyte z wielobarwnej tkaniny. W pokazywanej także we Wrocławiu pracy wideo „Addio del Passato” śpiewaczka Frances Nisbet wykonująca pamiętną arię Violetty z „Traviaty” jest ubrana w suknię wzorowaną na tej noszonej przez żonę Nelsona – tyle że uszytą z tkaniny w jaskrawe wzory. Nawet statek umieszczony w butelce został zaopatrzony w podobne wzorzyste żagle.

BIOGRAF NARODU

Na studiach artystycznych nauczyciel zadał Shonibaremu pytanie: „Jesteś Afrykaninem, nieprawdaż? Dlaczego nie tworzysz autentycznej sztuki afrykańskiej?”. Artysta wspomina, że był tym pytaniem zaskoczony. Jaka zatem ma być autentyczna afrykańska sztuka? I sztuka tworzona przez artystów mających afrykańskie korzenie? Nie tylko Shonibare próbował odpowiedzieć na to pytanie. Także inni jego rówieśnicy o afrykańskim pochodzeniu – Chris Ofili i Steve McQueen (dziś ceniony reżyser filmowy, którego „Zniewolony” wszedł właśnie do polskich kin) czy reprezentująca młodsze pokolenie Lynette Yiadom-Boakye. Za każdym razem afrykańskość jest ważnym kontekstem dla ich twórczości. Przy czym Yiadom-Boakye – malując portrety bliskie płótnom Maneta – jest najbliższa Shonibaremu, w swym penetrowaniu przeszłości europejskiej sztuki i wprowadzaniu do niej mieszkańców Afryki, do tej pory nieobecnych bądź pozostających na marginesie jako egzotyczna ciekawostka.

Yinka Shonibare prowadzi podobną estetyczną grę. Wspomniane już, stale używane w jego pracach wzorzyste tkaniny są dziś jednym z ważnych elementów afrykańskiej tożsamości. Jednak, jak przypomina artysta, sprawa nie jest tak prosta. Materiały te początkowo były wytwarzane – na wzór indonezyjskich tkanin – w Holandii, a następnie sprzedawane w zachodniej Afryce. Dopiero po pewnym czasie stały się częścią afrykańskości. Zostały przejęte przez ruch niepodległościowy, który ich jasne kolory i geometryczne wzory uczynił jednym z symboli walki o polityczną i kulturową niezależność.

Shonibare wraca do XIX-wiecznych dziejów tych tkanin, by pokazać wieloznaczność i sprzeczności postkolonialnej kultury. Nieprzypadkowo też sięga do czasów oświecenia i doby wiktoriańskiej. To tam trzeba szukać korzeni współczesnej brytyjskości, z jej borykaniem się z imperialnym kolonializmem, a także obecnej afrykańskiej tożsamości, dla której kolonialny okres miał ogromne znaczenie. Prace Shonibarego są swoistą opowieścią o obecności Europejczyków w Afryce, o procesie uprzemysłowienia i zmianach cywilizacyjnych, o zawłaszczaniu i przewłaszczaniu kultury. A przede wszystkim o tworzeniu i nieustannym odkrywaniu na nowo tradycji. Naród nie ma założyciela – zauważył Benedict Anderson we „Wspólnotach wyobrażonych”. Kształtowanie biografii narodu „jest pisaniem jej w kierunku odwrotnym, wstecz”. Jeżeli tak, to być może uda się na nowo napisać dzieje Zjednoczonego Królestwa, w których znalazłoby się równoprawne miejsce dla wówczas podbijanych.

LIS ZE ZŁOTYM PISTOLETEM

Twórczość Shonibarego jest rodzajem dywersji historycznej z pomocą estetyki. Przy czym jego prace w równym stopniu dotyczą współczesności, czasami wprost się do niej odnosząc. Wystawę zamyka „Revolution Kid”: manekin z lisią głową, trzymający w ręce kopię złotego pistoletu, który należał do Muammara Kaddafiego.

Dzieła Brytyjczyka wręcz uwodzą wyszukaną kolorystyką i spektakularną formą. Nieprzypadkowo jeden z krytyków pisał o „stopniowo odczuwalnym ukąszeniu ich piękna”. To nie są publicystyczne komunikaty, ich polityczność nie jest bezpośrednia. Jak tłumaczył Shonibare w jednym z wywiadów: „Mogę mieć wiele zainteresowań – tożsamość, polityka – ale przede wszystkim jestem artystą, a moim zadaniem jest zabrać ludzi gdzie indziej. Moim zadaniem jest stworzenie dla nich krainy czarów lub krainy fantazji. [...] Aspekt oczarowania jest absolutnie najważniejszy”. Jednak na tym oczarowaniu nie sposób poprzestać. Warto zagrać w proponowaną przez niego grę w odczytywanie na nowo przeszłości.

***

Wystawa Shonibarego jest też okazją do postawienia pytania o kolonializm w polskim kontekście. Nie chodzi jedynie o naszą świadomość doświadczenia krajów Zachodu oraz wpływ przeszłości na obecną politykę zagraniczną i wewnętrzną, np. o typ relacji między metropolią i dawniej zależnymi terytoriami. Nie mniej istotne jest pytanie, co dzięki narzędziom, jakie dają studia postkolonialne, można powiedzieć o przeszłości i współczesności. Od dłuższego czasu obecna jest narracja nakazująca patrzeć na przemiany ostatniego 20-lecia jako na proces, w którym Polska-prowincja podlega kolonizacji przez centrum-Zachód. Ale można przecież – czego od lat domaga się wybitny historyk Daniel Beauvois – spojrzeć na wielowiekową obecność Polski na Wschodzie jako na dzieje kolonizacji, w których to Polacy byli kolonizatorami. Okazuje się to trudniejsze niż wcielanie się w rolę ofiary. To jednak temat na inny tekst.


Yinka Shonibare MBE, „Prace wybrane”, Muzeum Współczesne, Wrocław, kurator Patrycja Ryłko.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2014