Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Czy Jolie wie, że istnieje też rak mózgu? Kiedy jej mąż wyrazi radość, że w celu wiecznego życia żona prewencyjnie dokona amputacji mózgu?” – w ten sposób decyzję aktorki skomentował 25 marca na Twitterze Tomasz Terlikowski. Jego wypowiedź wywołała falę krytyki. Dwa dni później publicysta próbował się usprawiedliwiać na portalu Fronda.pl, przyznając, że to był „złośliwy wpis”.
Od razu powiedzmy: to nie był złośliwy wpis. To był wpis hejterski – pełen pogardy dla kogoś, kto oglądał dramat umierającej na raka bliskiej osoby i kto jest świadom wysokiego prawdopodobieństwa podzielenia w niedalekiej przyszłości losu matki.
Krytyka wymusiła na Terlikowskim próbę podania argumentów przeciwko chirurgii prewencyjnej. „Czy rzeczywiście lęk przed chorobą (zrozumiały) może być usprawiedliwieniem do wycinania zdrowych narządów wewnętrznych? Czy możliwa (ale wcale nie konieczna) choroba usprawiedliwia przeprowadzanie na zdrowym człowieku operacji, która sprawia, że przestanie on być zdrowy?” – pytał retorycznie.
O uzasadnieniu moralnym chirurgii prewencyjnej nie decyduje lęk osoby, która zagrożona jest chorobą. Decydująca jest wiedza: skoro wiemy, że choroba zagraża, a medycyna potrafi nawet oszacować prawdopodobieństwo zagrożenia, to działania profilaktyczne stanowią moralny obowiązek. Działa tu zasada całościowości, która głosi, że moralne są działania, których niepodjęcie zagroziłoby życiu lub zdrowiu człowieka. Ponieważ ocenić potrafią to jedynie lekarze, ich opinia jest decydująca także w kwestii oceny moralnej.
Angelina Jolie wykazała się dużą roztropnością, gdyż chcąc zwrócić uwagę kobiet na profilaktykę raka, starała się równocześnie uniknąć wywoływania paniki wśród nosicielek genu BRCA1 – stwierdziła, że w jej przypadku lekarze zdecydowali się podjąć radykalną kurację z dodatkowego powodu: gdyż w jej rodzinie aż trzy kobiety zmarły na raka.
Jest gorzką konstatacją, iż w Polsce ważną dyskusję o profilaktyce raka napędza internetowy hejt.