Indie krzepią

Zdaniem Kalwasa prawdziwie ludzkie dobro, dotknięcie Prawdy i Tajemnicy, a nade wszystko religijność traktowana serio - to zjawiska realnie istniejące w świecie. Tyle że to nie jest nasz świat.

18.03.2008

Czyta się kilka minut

Jest taki pisarz, o którym mało się wie i jeszcze mniej mówi. Wypada mieć nadzieję, że nie z tego powodu, iż jak nikt inny wziął sobie do serca maksymę Malraux o wieku XXI, który albo będzie religijny, albo nie będzie go wcale.

Metafizyczne dreszcze

Piotr Ibrahim Kalwas - bo o nim mowa - jest pisarzem religijnym: tematem wiodącym jego powieści jest poszukiwanie religijnego spełnienia. Dodajmy - własnego spełnienia (powieści Kalwasa mają charakter jawnie, wręcz ostentacyjnie autobiograficzny). Jest też pisarzem podróżnikiem - na krańcach świata zbiera dowody na istnienie Boga. Dodajmy - raczej niechrześcijańskiego Boga. Bardzo to ciekawe i chyba niezauważone, troszkę grubymi nićmi szyte, odrobinę naiwne, ale jedyne w swoim rodzaju, zjawiskowe.

Kalwas debiutował opowieścią o swej drodze do islamu. "Salam" (2003) przedstawia okoliczności i konsekwencje konwersji religijnej; mówi o tym, jak zagubiony i zdemoralizowany Piotr stał się głęboko wierzącym i prawym Ibrahimem. Debiutancka powieść przynosi także relacje z kilku pielgrzymek do krajów islamskich, jakie podjął muzułmanin neofita (wcześniej - boleśnie rozczarowany wiarą ojców katolik). Kolejna powieść ("Czas", 2005) ma podobną strukturę: jest relacją z podróży do Erytrei oraz podróży w głąb siebie. I w jednej, i w drugiej książce kultura Zachodu zostaje poddana radykalnej krytyce, w obu głosi się wyższość Ramadanu nad Wielkanocą, dżelaby nad garniturem, czarnoskórego nad białym. W trzeciej powieść ("Drzwi", 2006) opozycja dżihad-McŚwiat jakby ustępuje. Spacerujący po zaułkach Damaszku Kalwas czyta Gombrowicza i Singera. Z tego, co zobaczył w terenie i przeczytał, wyłania się jakaś dziwna religijno-filozoficzna synteza. Nie sposób o niej przytomnie powiadomić, gdyż raczej mętny to projekt, acz jedno jest pewne: bez uniesień metafizycznych, bez mistyki i kontemplacji nie da się żyć - przekonuje autobiograficzny bohater Kalwasa.

"Rasa mystica", najnowsza powieść warszawskiego autora, znów traktuje o potrzebie dotknięcia Tajemnicy, skomunikowania się z czymś lub kimś większym od nas samych, o pragnieniu i sensie wiary. Powtórzmy - ten rodzaj doświadczeń jest koniecznością. Ale zarazem po dreszcze metafizyczne - tak jest i tym razem - trzeba się wyprawić bardzo daleko. Na przykład do Indii.

"Lonely Planet - India"

Problem polega na tym, że uduchowiony subkontynent indyjski został podporządkowany logice konsumpcji. Indie to jedno wielkie duchowe uzdrowisko dla ludzi Zachodu. Kalwas wie o tym, zdaje sobie sprawę, że wystawia się na metafizyczny kicz, że trudno będzie się przed nim obronić. Pisze: "Od niepamiętnych czasów Indie przyciągają jak magnes zagubionych Europejczyków. I całe szczęście, że spragnieni Ducha przybysze zostawiają miejscowym biedakom dużo wymienialnych walut. (...) tysiące ekscentrycznych lordów, znudzonych baroness, szalonych poetów, opętanych reżyserów, transcendentalnych filozofów, a nawet samych Beatlesów. Wszystko w oparach dymu z kadzideł, marihuany, przy tajemniczych dźwiękach sitaru, a ostatnio także przy bezmyślnych rytmach techno. Między Stambułem a granicą pakistańsko-indyjską przez cały czas niestrudzenie podąża niezmierzony mrówczy tłum rozmarzonych zachodnich poszukiwaczy, objuczonych ogromnymi plecakami, z kieszeniami pełnymi kart kredytowych, czeków podróżnych, telefonów komórkowych i najlepszych leków przeciw biegunce".

Kalwas nie ma dobrego pomysłu na to, żeby swojemu pobytowi w hinduskim sanatorium (dla wzmocnienia zdrowia duchowego) przydać wyjątkowości. Alibi, które ustanawia w "Rasa mystica", nie przekonuje. Tu nie tylko chodzi o duchowe pokrzepienie - zapewnia Kalwas - lecz również, a może przede wszystkim o spotkanie z Innym. W plecaku tego pielgrzyma nie ma tedy kart kredytowych, są różne mądre książki. Na przykład Ryszarda Kapuścińskiego, który stał się głównym patronem wyprawy do Indii. I to właśnie wydaje się nieprzekonujące. Dlaczego? Ano dlatego, że ów patronat oparty jest na fałszywym założeniu, iż spotkanie z Innym, jakie stało się udziałem autora "Hebanu", można skopiować bądź przedstawić w formie uniwersalnej metodyki (jak człowiek Zachodu powinien zachowywać się w Trzecim Świecie, jak sprawić, żeby Trzeci Świat był po prostu Światem, bez najmniejszych uprzedzeń, z największą otwartością).

Tak czy owak pisarz robi wszystko, by oddalić od siebie podejrzenie, że wędruje utartymi koleinami, że jego "odkrywanie" Indii może być tylko odkryciem już odkrytego. Nawet to, że zataja trasę swojej wycieczki (w "Rasa mystica" nie pojawiają się nazwy miejscowe), niewiele tu pomaga. Ostatecznie, jak prawie każdy przybysz czytający po angielsku, jak na przykład Max Cegielski w wydanej kilka lat temu "Masali", korzysta ze wskazówek przewodnika "Lonely Planet - India". Jak każdy pielgrzym z Zachodu upaja się niskimi cenami (hotel za 25, obiad za 6 zł), pisze to samo i mniej więcej tak samo jak tylu przed nim - o doznaniach zmysłowych, ze szczególnym uwzględnieniem oszałamiających zapachów i barw, o osobliwościach podróży koleją lub autobusem i tak dalej.

Ale mówmy o tym, co u Kalwasa najciekawsze. Nasz podróżnik odwiedza przede wszystkim świątynie. Oczywiście zwiedza święte miejsca jak inni turyści, czyli na podstawie zakupionego biletu wstępu. Ważne jest to, co przelewa na papier. A niezawodnie są to opisy praktyk religijnych, opisy ludzi pogrążonych w modłach, medytacjach czy tajemniczych rytuałach; architektura, zdobnictwo czy koloryt lokalny w zasadzie go nie przejmują. Tak jak we wcześniejszych książkach są to sprawozdania pisane z czułością i zachwytem. Wprawdzie Kalwas nigdzie nie pisze wprost, że czegoś podobnego nie zobaczymy w Licheniu czy na Jasnej Górze, ale ów perswazyjno-polemiczny sens wcale nie musi być czytelniczym złudzeniem. Przebija z każdego opisu, pobrzmiewa niczym głos z offu.

Dajmy inny - lepszy - przykład. W trakcie podróży na południowe wybrzeże Indii Piotr Ibrahim spotyka sympatycznego Hindusa, który proponuje mu gościnę. Oto podsumowanie tego spotkania: "Nigdy nie zapomnę Pratisha i jego rodziny (bo byłem głodny, a daliście mi jeść; byłem spragniony, a daliście mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście mnie)". To zabieg typowy dla tego pisarza. Doświadczenie chrześcijańskiej miłości (chrześcijańskiej, bo na nią wskazuje cytat nowotestamentowy), prawdziwie ludzkie dobro, dotknięcie Prawdy i Tajemnicy, a nade wszystko religijność traktowana serio - to zjawiska realnie istniejące w świecie. Tyle że to nie jest nasz świat. Trzeba do tego lepszego świata dolecieć samolotem: do Mauretanii, Senegalu, Iranu, Erytrei i Syrii - to wcześniej, do Indii - w najnowszej książce.

Powtórzmy: żaden inny współczesny pisarz nie mówi tak wyraźnie i konsekwentnie o potrzebie doświadczenia religijnego. Ale też żaden inny pisarz nie głosi z takim zacięciem pochwały - by tak rzec - turystyki metafizycznej. Zupełnie tak, jakby Piotr Ibrahim Kalwas miał udziały w liniach lotniczych obsługujących polecane nam kierunki.

Piotr Ibrahim Kalwas, "Rasa mystica", Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2008.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2008