Fortepiany Chopina

Chopin nie gra jak inni - pisał Mochnacki. Jest w jego grze coś z gruntu niezwykłego - zauważał Mendelssohn. Smutne, ale nigdy tego nie doświadczymy. Możemy tylko choć trochę posmakować uroku brzmienia dawnych instrumentów...

09.01.2005

Czyta się kilka minut

Brzmienie fortepianu było dla Chopina niesłychanie ważne. Liczne wzmianki na ten temat znajdziemy w jego listach. W Warszawie używał dwóch instrumentów: gabinetowego “pantalionu" i fortepianu skrzydłowego (prawdopodobnie Bucholtza). W Wiedniu grał na Grafie, ale nie był z niego zbytnio zadowolony. Dopiero w Paryżu znalazł swój instrument: fortepian Pleyela (“ma mój dźwięk"). Używał też Erarda, ale tylko wtedy, gdy nie był w najlepszej kondycji (dźwięk Erarda był silniejszy, intensywniejszy).

Chopin zagrał około trzydziestu koncertów publicznych (m.in. pięć w Warszawie, dwanaście w Paryżu, trzy w Londynie). Zdecydowanie częściej grywał prywatnie - w salonach arystokracji, w gronie przyjaciół. Były koncerty ważne i przełomowe, jak choćby dwa pierwsze publiczne występy w Wiedniu w marcu 1829 roku (“dziś mędrszy jestem i doświadczeńszy o jakie cztery lata"), trzy koncerty warszawskie z 1830 czy pierwszy koncert paryski (26 lutego 1832).

“Trzy słynne koncerty w salonach Ple-yela w 1841, 1842 i 1848 roku - pisze w książce “Chopin. Człowiek, dzieło, rezonans" prof. Mieczysław Tomaszewski - były koncertami na wpół prywatnymi: drastyczne ograniczenie słuchaczy, granie niemal wyłącznie wobec znanych sobie twarzy spotkało się wprawdzie z sarkazmem i złośliwością tych krytyków, którym nie zaoferowano kart wstępu, lecz przyniosło entuzjastyczne, niemal euforyczne przyjęcie ze strony najwyższej paryskiej elity, przez Liszta nazwanej nazajutrz po koncercie »arystokracją krwi, pieniądza, talentu i urody«".

***

Ostatni z serii występów odbył się 16 lutego 1848 roku. Program tego właśnie koncertu, choć w innej sali, został zrekonstruowany podczas jednego z wieczorów zamykających polski sezon kulturalny we Francji “Polska Nova". Szczelnie wypełniona aula paryskiego konserwatorium (w której Chopin też oczywiście grywał...), Francuzi, Polacy, zaproszeni goście, melomani, kilkunastominutowe opóźnienie, wreszcie pierwsze dźwięki...

Podaję w kolejności: “Trio E-dur" Mozarta (KV 542), trzy fragmenty z “Sei ariette da camera" Vincenza Belliniego (do słów Metastasia i Pindemonta), “Nokturn c-moll" (op. 48 nr 1) i “Barkarola Fis-dur" (op. 60), cztery sopranowe pieśni Gaetana Donizettiego i Giacoma Meyerbeera, “Etiuda As-dur" (op. 25 nr 1), “Etiuda c-moll" (op. 10 nr 12), “Berceuse Des-dur" (op. 57) i “Sonata wiolonczelowa g-moll", tenorowa ballada “Jadis régnait..." z opery “Robert diabeł" Meyerbeera, preludia z op. 28 (f-moll i cis-moll), mazurki (a-moll z op. 17 nr 4 i C-dur z op. 24 nr 2) oraz walce z op. 64 (cis-moll oraz Des-dur). Na dodatek brzmi fortepian Pleyela z 1836 roku!

W “Triu" Mozarta jeszcze wszystko było w porządku, w pieśniach także. Olga Pasiecznik w sobie tylko znany sposób potrafi kształtować emocje słuchacza, przeplatać ekspresje. Maciej Pikulski jest dobrym kameralistą, na dodatek Pleyel podpowiada rozwiązania; w Mozarcie choćby pomagał kształtować formę, wszelkie niuanse dynamiczne i agogiczne. Znacznie gorzej było, niestety, w utworach solowych: jakby pianista nie czuł instrumentu, nie rozumiał potrzeby odmiennego niż zwykle używania pedałów, różnorodnej siły uderzenia (kompletnie głucha i nudna “Berceuse"!). Muzyka Chopina stawała się monotonna, jednowymiarowa, ciężka, pozbawiona drobiazgów, subtelności...

Pisał Bohdan Pociej: “Dawne fortepiany, z uwagi na inny rodzaj dźwięku, wymagają specjalizacji: wczucia się w nie, przestawienia na ich spektrum brzmieniowe. Mamy tu bowiem do czynienia z odrębną sferą dźwięku, urzekająco piękną... fortepian czasów Mozarta i Schuberta, ze swoim specyficznie pobrzękliwym dźwiękiem w górnych i środkowych rejestrach zwłaszcza, a brzmieniową klarownością rejestru dolnego, przypomina nam, z jednej strony, o swoim wielkim poprzedniku klawesynie (z którym różni go inny sposób pobudzania struny: nie szarpniętej, lecz uderzanej), z drugiej zaś o skromniejszym i cichszym klawikordzie".

Te słowa znalazły się w książeczce programowej warszawskich recitali, które odbyły się na początku grudnia w ramach konferencji “Praktyka, teoria, historia wykonań muzyki Chopina". Słyszeliśmy aż cztery dawne instrumenty: kopie Waltera (z 1792) i Grafa (1819) oraz odrestaurowanego Pleyela (1848) i Erarda (1849). Pianiści Piet Kuijken, Stanley Hoogland oraz Viviana Sofronitzki grali ładnie, “stylowo", dbali o odpowiednią siłę uderzenia, dynamikę. To był mój pierwszy kontakt live z brzmieniem starych fortepianów. Ucho najpierw zareagowało skrzywieniem. Dźwięk tych instrumentów jest pozornie słabszy, bardziej szorstki, chwilami ostry, ale jakże bogaty, zwłaszcza Pleyel - “o lekkim uderzeniu, na którym można było cieniować swobodniej niż na fortepianie o brzmieniu bardziej nasyconym" - jak notował współczesny Chopinowi Wilhelm von Lenz...

***

“U żadnego z kompozytorów w całej historii muzyki nie występował z taką siłą i nierozerwalną spoistością tajemniczy związek trzech elementów: ręki, klawiszy i odczuwania muzyki poprzez dźwięk" (Lutosławski). Święta prawda, trudno dostępna. Możemy jedynie dalej uczyć się grać - i słuchać - Chopina na starych fortepianach. Nie zawsze jest to łatwe i piękne. Ale prawda i piękno wykonania są takie, na jakie nas stać i na jakie zasługujemy. Se non č vero, č ben trovato...

FORTEPIANY Z EPOKI CHOPINA (koncerty w ramach konferencji “Praktyka, teoria, historia wykonań muzyki Chopina" zorganizowanej przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina):

PIET KUIJKEN, STANLEY HOOGLAND (fortepian). J. Field, Alkan, F. Chopin, Studio Koncertowe Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego w Warszawie, 2 grudnia 2004; VIVIANA SOFRONITZKI (fortepian). W. A. Mozart, K. Ogiński, K. Kurpiński, F. Schubert, F. Mendelssohn, F. Chopin, Studio Koncertowe Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego w Warszawie, 3 grudnia 2004.

REKONSTRUKCJA OSTATNIEGO PUBLICZNEGO KONCERTU CHOPINA W PARYŻU (w ramach Sezonu Polskiego we Francji “Polska Nova"):

MACIEJ PIKULSKI (fortepian), OLIVIER CHARLIER (skrzypce), HENRY DEMARQUETTE (wiolonczela), OLGA PASIECZNIK (sopran), TOMASZ KUK (tenor). W. A. Mozart, F. Chopin, G. Meyerbeer, V. Bellini, G. Donizetti, sala Conservatoire National Supérieur d’Art Dramatique w Paryżu, 21 grudnia 2004.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2005