Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wśród pomyślnych wydarzeń odchodzącego roku 2013 za szczególnie pomyślne uważam publikację trzech tomów „Pism wybranych” Jerzego Turowicza. Wydawca: Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych Universitas. Wybór i opracowanie: Anna Mateja. O „Pismach” obszernie napisze w kolejnym numerze prof. Tadeusz Sławek, więc czuję się zwolniony z omawiania dzieła, którego zresztą jeszcze nie zdołałem w całości przeczytać. Tu pragnę powitać jego pojawienie się i oddanie do naszych rąk. W miarę lektury coraz lepiej sobie uświadamiam, jak ważne jest to wydarzenie.
Zbiór tekstów – trzy tomy, każdy ponad 700 stronic – jest podzielony na 13 tematycznych działów (Kościół powszechny; Starsi Bracia w wierze; Kościół w Polsce; Jan Paweł II; Ludzie; Świat; Polska; Życie i wiara; Kultura; Życie i sztuka; Polemiki Jerzego Turowicza; „Tygodnik Powszechny” pismo katolickie; Rozmowy z Jerzym Turowiczem). Na szczęście. Gdyby autorka wyboru i opracowania poprzestała na kluczu chronologicznym, książka byłaby nie do czytania. W tej postaci trudno się od niej oderwać.
Publicystyka Jerzego Turowicza obejmuje zakres spraw szeroki jak życie. I dlatego uporządkowane śledzenie poszczególnych wątków bardzo ułatwia obcowanie z myślą Turowicza, by nie powiedzieć: z samym Jerzym Turowiczem. Ten obszerny wybór pism był chyba pilniej potrzebny niż przygotowywana od kilku lat wielka biografia Turowicza. Biografia będzie niezwykle interesująca i pożyteczna jako historia życia sensownie intensywnego. Wybór pism zaś jest, w jakiejś mierze, autobiografią duchową. Pisząc tyle, i to na tematy najważniejsze, Turowicz siłą rzeczy ujawnia siebie. Więc spotkanie z człowiekiem. Odważę się powiedzieć, że bardziej siebie ujawniał w tym, co pisał, niż w codziennych rozmowach. Pisał o tym, czym żył, i żył tym, o czym pisał.
A pisać zaczął bardzo wcześnie. Młodzieńcze artykuły (pierwszy był zamieszczony w piśmie Sodalicji Mariańskiej „Spod znaku Maryi”) są czasem może nieco naiwne, ale zawsze pisane z autentycznym zaangażowaniem. Mówi się o spokoju i dystansie Jerzego Turowicza. To prawda, ale prawda niepełna. Owszem, nie dawał się ponieść emocjom i był w słowach wyważony, ale do końca pisał z pasją, pisał – prawie zawsze – o sprawach, które go głęboko obchodziły.
Była taka opinia, że ludzie czytali „Tygodnik” ze względu na Kisiela. Pewnie także, ale sądzę, że tym, co z pismem ludzi wiązało, była publicystyka Jerzego Turowicza i styl, jaki nadał pismu. Czytając kolejne materiały pisane przed wojną, zaraz po niej, potem w długich latach PRL-u i wreszcie po upadku komunizmu można obserwować, jak Turowicz wewnętrznie dojrzewał, jak ewoluował, co się w tym pisaniu zmieniało, a co pozostawało niezmienne. Nie wchodząc w szczegóły, powiem, że niezmienna w jego dziennikarskim warsztacie była rzetelność. Nigdy nie uległ pokusie stawiania formy ponad treścią ani pokusie pustosłowia. W warstwie merytorycznej, niezmienna pozostawała wiara. Jerzy patrzył na świat i ludzi zawsze okiem człowieka poważnie wierzącego.
Lekturę „Pism wybranych” polecam wszystkim: krytykom „Tygodnika”, jego czytelnikom i kolegom z redakcji, zwłaszcza tym, którzy już z Jerzym Turowiczem się nie spotkali. Kontynuujemy jego dzieło, a „Pisma wybrane” to po trosze jego duchowy testament. Wiedział, że „Tygodnik” będzie ewoluował, że wraz z Kościołem, Polską i w ogóle otaczającym go światem będzie się zmieniał. O tych przewidywaniach powiedział w jednym z wywiadów i dodał: „Jednak nie wyobrażam sobie, żeby miały nastąpić jakieś poważne zmiany w redagowaniu »Tygodnika«”, bo „założenia, które przyjęliśmy, zaczynając wydawać to pismo, są nadal trafne i będą słuszne w przyszłości”.