Czarny Las

Edmund White: HOTEL DE DREAM

17.07.2012

Czyta się kilka minut

Umierający pisarz odtwarza swoją książkę, zniszczoną kiedyś za namową przyjaciela. Jej bohaterem jest prostytuujący się chłopiec, spotkany na nowojorskiej ulicy. Dobiegające kresu życie piszącego w dziwny sposób splata się z losem bohaterów jego powieści: młodego Elliotta i zakochanego w nim bankiera, statecznego męża i ojca. Ramową narrację przerywają fragmenty owej powieści. Wiemy, kiedy toczy się jej akcja: to ostatnie dziesięciolecie XIX wieku. Wiemy też, gdzie i kiedy umrze jej autor: w uzdrowisku Badenweiler w Szwarcwaldzie, 6 czerwca 1900 roku.

Wiemy, bo pisarz to Stephen Crane, klasyk literatury amerykańskiej, autor „Szkarłatnego godła odwagi” i „Szalupy”, zmarły w wieku niespełna 29 lat na gruźlicę. Jego partnerka też jest postacią autentyczną. Starszą od siebie Corę Taylor, dwukrotnie wcześniej zamężną, Crane poznał w Jacksonville na Florydzie, gdzie prowadziła dom publiczny (tytułowy Hotel de Dream). Teraz mieszkają razem w Anglii, odwiedzani przez Arnolda Bennetta, Josepha Conrada i Henry’ego Jamesa. Cora opiekuje się chorym z czułością i oddaniem; to jej Crane dyktuje swoją ostatnią książkę, „Malowanego chłopca”. Stan pisarza wciąż się pogarsza, stąd pomysł, by szukać ratunku w górskim powietrzu Szwarcwaldu. „Podobało się jej to brzmienie: nazwa jej ulubionego ciasta, a zarazem coś równocześnie wzniosłego i mrocznego, jak scena z okrutnej baśni”.

Właśnie, a co z kolejną warstwą szwarcwaldzkiego tortu (zwanego u nas Czarnym Lasem), czyli romansem pięknego Elliotta i tłustawego bankiera, prowadzącym obu ku przepaści? Prawdziwym autorem „Malowanego chłopca” jest oczywiście White, choć wątłą sugestię krótkotrwałego istnienia takiego dzieła można znaleźć w materiałach dotyczących biografii Crane’a. White podchwycił trop, dając do zrozumienia, że historia uciekiniera z opresyjnego prowincjonalnego domu mogłaby tworzyć dyptyk z powieściowym debiutem Crane’a, „Maggie, dziewczyną z ulicy”. I sięgnął do rozmaitych źródeł, by stworzyć maksymalnie wiarygodny portret nowojorskiego podziemia homoseksualnego u schyłku XIX wieku.

Tutaj znów wracamy do dnia dzisiejszego – siedemdziesięciodwuletni Edmund White jest przecież ikoną literatury gejowskiej, a przy tym jedną z ważniejszych postaci współczesnej prozy amerykańskiej. „Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Nowego Jorku w 1962 roku – opowiada w rozmowie z tłumaczami powieści „Hotel de Dream” – chadzałem się napić do baru w mojej okolicy, który nazywał się The Bleecker Street Tavern. Były w nim schodki, prowadzące na nieco chwiejny balkon. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że był tam pierwszy gejowski bar w Nowym Jorku, Slide (»Ślizg«), gdzie gromadzili się, również na zacisznym balkonie, prostytuujący się transwestyci”. Sugestywny obraz „Ślizgu” znalazł się oczywiście w powieści White’a, pojawia się w niej także transseksualista Jennie June (Earl Lind, Ralph Werther), kolejna prawdziwa postać, autor dwóch książek. A syfilis, którym zaraził się Elliott, i o którego katastrofalnych skutkach rozmyśla jego partner, nieszczęsny Theodore Koch, nasuwa skojarzenia z wirusem HIV.

„Nie poświęcam zbyt wiele czasu na naukową analizę czyjegoś stylu, raczej próbuję, kierując się intuicją, po prostu w nim zamieszkać” – mówi White w cytowanej rozmowie. Rzeczywiście, umie zmieniać mieszkania – wystarczy przeczytać liściki, które do Crane’ów pisze w powieści Henry James. James, mający kłopoty ze swoją seksualnością, „przegięty jak rokokowy imbryczek”, jest tu zresztą czarnym charakterem. Umierający Crane jemu właśnie powierzył „Malowanego chłopca”, tymczasem autor „Ambasadorów”, miast dokończyć powieść, spalił ją, obłudnie tłumacząc Corze, że ocalił w ten sposób reputację przyjaciela. Oj, może nie powinienem tego zdradzać – ale brawurowo napisana powieść White’a i tak was wciągnie. (Biuro Literackie, Wrocław 2012, ss. 202. Tłumacze, Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński, podzielili się rolami: pierwszy przełożył opowieść ramową, drugi – „Malowanego chłopca”, dzięki czemu wielogłosowość książki została jeszcze wzmocniona.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2012