Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W ub. tygodniu odbyła się pierwsza rozprawa, dziennikarze poprosili więc o komentarz tych byłych kolegów Karkoszy z przedsierpniowej jeszcze opozycji, którzy są przekonani o jego winie. Zapytali m.in., co będzie, jeśli sąd lustracyjny przyzna rację Karkoszy. Najgłośniejszy ostatnio w kraju dziennikarz oznajmił, że on i tak swoje wie. To jednak nie dziwi - styl myślenia głośnego żurnalisty jest, jaki jest. Publicystom zresztą więcej wolno. Gorzej, że tak samo do hipotetycznego przecież werdyktu sądu chce podejść także drugi z pytanych eks-kolegów Karkoszy, będący dziś deputowanym do Parlamentu Europejskiego. Politykom chcącym uchodzić za poważnych wolno już mniej. Przeciwnie: powinni oni szczególnie dbać o szacunek dla instytucji państwa, które reprezentują.
W przypadku lustracji lekceważenie rozstrzygnięć sądu tylko dlatego, że nie przystają one do z góry przyjętej tezy (a padły też argumenty w rodzaju: sędziów musiałoby chyba coś oświecić), oznacza też zanegowanie przysługującego każdemu prawa do obrony oraz samej idei cywilizowanego rozliczenia z przeszłością. Jest to tym bardziej przykre, że tak publicysta, jak eurodeputowany spędzili młodość walcząc o prawa człowieka właśnie i gotowi byli pójść za to do więzienia.