Bałtycki tygrys i jego choroba

Zszokowana Litwa nie potrafi odzyskać równowagi po politycznym skandalu, gdy w październiku Meczys Laurinkus, szef departamentu bezpieczeństwa państwowego, oskarżył doradców prezydenta Rolandasa Paksasa o działanie na rzecz rosyjskiej mafii. Zagrożone są spójność i obywatelska solidarność litewskiego społeczeństwa.

07.12.2003

Czyta się kilka minut

Kraj podzielił się w opinii co do prezydenta - czy należy postawić mu zarzut zaprzedania się czy też nie. Niepewna pozostaje przyszłość państwa. Trudno nie ulec pokusie mówienia o dwóch różnych Litwach - tej zwróconej ku Zachodowi, oczekującej na swoją kolej w procesie jednoczenia się z NATO i Unią Europejską, zwanej też “bałtyckim tygrysem" (jak trafnie ujął to profesor Leszek Balcerowicz) oraz tej opuszczonej przez elity, przewlekle chorej, podzielonej i przygnębionej, tęskniącej za czymś w rodzaju równości w biedzie, jak to było za czasów Związku Radzieckiego.

Tele-faszyzm i kpina z wartości

Sprawa protekcji i krycia rosyjskich mafiosów przez otoczenie prezydenta (a być może i przez niego samego) nie zdziwiła tych polityków i obserwatorów sceny politycznej, którzy od dawna mieli poważne wątpliwości co do przejrzystości zwolenników i donatorów Paksasa zarówno z Litwy, jak i Rosji. Od jakiegoś czasu - zwłaszcza po wyborach prezydenckich, w których Paksas wygrał z Valdasem Adamkusem (poprzedni prezydent, znany działacz emigracyjny, który wrócił na Litwę, został jej prezydentem w styczniu 1998 r. ciesząc się reputacją szanowanego polityka).

Zwycięstwo Paksasa nad Adamkusem w styczniu 2003 r. było naznaczone kilkoma budzącymi wstręt detalami, jak np. posłużenie się symboliką nazistowską (symbol wspierającej Paksasa Partii Liberalno-Demokratycznej jest zadziwiająco, raczej nieprzypadkowo, podobny do orła Luftwaffe; ponadto podczas gorących mów przedwyborczych o przyszłych rządach żelaznej ręki używano płonących pochodni). Typowej dla Paksasa retoryce o populistycznym zabarwieniu towarzyszył czarny PR przedstawiający Adamkusa jako reprezentanta interesów Zachodu oraz zgniłej litewskiej elity politycznej i intelektualnej. Chociaż Paksas zręcznie uniknął złożenia deklaracji o finansach kampanii, było tajemnicą poliszynela, że stał za nią rosyjski kapitał. W czasie wyborów korzystał z konsultacji rosyjskich firm PR - “Niccollo M" i “Almax". Ta druga pomogła Vladimirowi Putinowi wygrać wybory prezydenckie w Rosji. Nie trzeba dodawać niczego więcej...

Paksasa szczodrze wspierała też “Avia Baltica", firma zajmująca się wynajmem i sprzedażą helikopterów, którą CIA oskarża o wspieranie terroryzmu: handel i współpracę z Sudanem. Wkrótce po wyborach Jurij Borisow, szef firmy, złożył podanie o obywatelstwo litewskie i otrzymał je od Paksasa - wcześniej miał tylko obywatelstwo rosyjskie. Kilka razy w czasie kampanii Paksas podróżował przez Litwę helikopterem należącym do “Avia Baltica", odwiedzał ubogą prowincję i wygłaszał płomienne przemówienia o nadejściu lepszego jutra.

Dla obserwatora tych wyborów stało się jasne, że w polityce, która wyrzeka się wszelkich norm moralnych i w surowym mechanizmie sięgania po władzę, nie ma miejsca na walkę idei czy na uczciwą dyskusję.

Należałoby dodać kilka zdań na temat postaci Rolandasa Paksasa. Nie jest on politycznym żółtodziobem. Dwukrotny burmistrz Wilna, potem premier kraju. Często utożsamiany z energicznym, śmiało patrzącym w przyszłość odłamem Unii Konserwatywnej, cieszył się sporą popularnością - uważano, że w przyszłości będzie jasnym punktem litewskiej polityki.

Tak się nie stało. W 1999 r., w czasie intensywnych negocjacji z amerykańską firmą Williams dotyczących przejęcia przez nią rafinerii w Możejkach, Paksas w napiętej politycznie atmosferze nagle zrezygnował ze stanowiska twierdząc, że robi to, bo nie zgadza się z nierozsądną i politycznie motywowaną decyzją wyboru kosztownej firmy amerykańskiej zamiast o wiele tańszego i życzliwego rosyjskiego “Łukoil". Wkrótce samowolny i uparty pilot (w sowieckiej Litwie Paksas służył jako profesjonalny instruktor lotnictwa, był zdobywcą pucharu ZSRR w lotnictwie akrobatycznym) zmienił przynależność partyjną i został przewodniczącym Partii Liberalnej. Jednym posunięciem liberałowie wyznaczyli na swego szefa politycznego bohatera i kontestatora, i zyskali mnóstwo punktów, dzięki czemu odnieśli sukces w wyborach parlamentarnych.

Wkrótce gorzko tego pożałowali. Paksas okazał się dyktatorem niezdolnym do pracy zespołowej. Szybko nastąpił rozpad partii. Rozwód Paksasa i Partii Liberalnej zaowocował powstaniem nowej politycznej siły - niesławnej analogii do partii Władimira Żyrinowskiego o tej samej nazwie (dodajmy, że Żyrinowski wylewnie gratulował Partii Liberalno-Demokratycznej i Paksasowi zwycięstwa w wyborach prezydenckich). Nie dziwi zatem, że Paksasa nazywa się na Litwie pilotem partii politycznych.

Nieodporni na paksizm

Z tego co już się wydarzyło (lub co ważniejsze - z tego jak do tego doszło) można wyciągnąć przynajmniej kilka wniosków. Nie sposób nie tłumaczyć skandalu niską kulturą polityczną litewskiego społeczeństwa i pozostającą w narodzie sowiecką mentalnością. Niestety, litewska kultura polityczna nie odbiega od sąsiednich. Dlatego nie powinniśmy kpić z Białorusi, wierzyć naiwnie w naszą wyższość czy większy poziom westernizacji. Embrion litewskiego społeczeństwa obywatelskiego właśnie gorzko przegrał z Sowietami. Rzeczywiście, posiadamy intelektualną kulturę o zachodniej orientacji, jednak jest ona izolowana i słabo zinstytucjonalizowana na poziomie państwa. Jej rola w naszym podzielonym i coraz bardziej zdezintegrowanym społeczeństwie jest minimalna. Co więcej, moralny autorytet edukowanej części społeczeństwa spadł do zera.

Część litewskiego społeczeństwa straciła odporność na polityczne manipulacje. Niski poziom politycznej kultury i brak jakiejkolwiek politycznej czujności w kwestii zakresu władzy i funkcji prezydenta kraju utorowały drogę do zwycięstwa osiągniętego przez mówienie wyborcom tego, co chcą usłyszeć. Litewska podatność na manipulacje to dobra wiadomość dla większego sąsiada ze wschodu. Dzieło destabilizacji Litwy i zmiany jej politycznej - lub nawet cywilizacyjnej - orientacji jest nie tylko możliwe, ale najwidoczniej o wiele łatwiejsze niż ktokolwiek mógł się przypuszczać.

Nie mamy prawdziwej politycznej lewicy, nie mówiąc już o lewicowych wartościach. Na Litwie hasła socjalno-demokratyczne są niczym innym jak tylko fikcją. W każdej demokracji Europy Zachodniej socjaldemokraci poprowadziliby swój elektorat ulicami i byliby pierwszymi, którzy sprzeciwiliby się prezydenckiemu kandydatowi używającemu symboli nazistowskich. Na Litwie część partii lewicowych jawnie poparła takiego kandydata, a najsilniejsze i najlepiej zorganizowane partie lewicowe prowadziły podwójną grę deklarując przychylność wobec Valdasa Adamkusa i potajemnie błogosławiąc wygranej Paksasa. Z taką moralnością politycznej lewicy Litwa z pewnością nie będzie odporna na niebezpieczeństwo grożące ze strony autokratycznego establishmentu.

Fenomen Rolandasa Paksasa można określić jako zwykły paksizm. Nie ma w nim niczego wybitnego - to tylko świetnie zaplanowana polityczna rozgrywka, do której trzeba było trochę szczęścia, profesjonalnych twórców image’u i majstrów od propagandy (jej rodzaj i klasa mówią dużo o autorach - Litwini nigdy nie byli zdolni do takiej propagandy, nie potrafili się też jej nauczyć) oraz kohorty lokalnych rewanżystów i cyników.

Paksizm jest nie tylko politycznym amalgamatem sprzecznych i wzajemnie wykluczających się rzeczy. Mówiąc ogólnie jest absencją politycznych przekonań, odrzuceniem wszelkich całościowych i spójnych wizji świata, spuszczeniem z łańcucha metod walki politycznej, które lekceważą zasady moralności i - co najważniejsze - jest efektywnym zastosowaniem tego, co amerykański pisarz Alan Harrington nazwał kiedyś “ruchomą prawdą". Prawdą jest to, co akurat służy moim interesom.

Wątpliwe, by Paksas zaprowadził na Litwie dyktaturę - nie ma do tego ani środków, ani dostatecznej woli. Poza tym Litwa bez względu jakich by nie miała problemów i skaz, nigdy mu na to nie pozwoli. Faktem jest jednak, że “paksizm" może być skutecznym środkiem do zagarnięcia litewskiego elektoratu i objęcia urzędu prezydenta państwa.

Czy Litwa zda egzamin z zachodniej demokracji i pozbędzie się populizmu, na który cierpi? Czy też zmierza do stania się członkiem Unii Europejskiej de iure, a protektoratem Rosji de facto.

Przełożył Mateusz Flak

LEONIDAS DONSKIS jest profesorem filozofii na Uniwersytecie Vytautas Magnus w Kownie, jest też członkiem Collegium Budapest/Institute for Advanced Study.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2003