Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tydzień temu przywódca kolejnego państwa powstałego na miejscu byłej Jugosławii przepraszał za rolę swego kraju w procesie destrukcji i wojennego zniszczenia Bośni i Hercegowiny: nowo wybrany chorwacki prezydent Ivo Josipović odwiedził Bośnię i w płomiennej mowie na forum bośniackiego parlamentu wyraził skruchę i żal - za rolę Chorwacji, a zwłaszcza za politykę chorwackich przywódców w latach 90., która doprowadziła do zniszczeń i mordów. Josipović odwiedził też symboliczne miejsca w środkowej Bośni: wioski Ahmići i Križančevo. W 1993 r. w Ahmići chorwaccy żołnierze wymordowali 116 bośniackich cywili; kilka miesięcy później w pobliskiej wsi Križančevo bośniacka armia zabiła 77 Chorwatów. Wizyta w obu wsiach, gdzie sąsiedzi zabijali sąsiadów, to symboliczny krok na drodze do pojednania między Bośniakami a Chorwatami - ważnego zwłaszcza dla środkowej Bośni, gdzie do dziś oba narody żyją w stanie głębokiego konfliktu, często wręcz nienawiści.
Odważne wystąpienie Josipovicia spotkało się od razu z krytyką środowisk prawicowych i nacjonalistycznych. W Chorwacji Josipovicia skrytykowała rządząca partia prawicowa HDZ, na czele z panią premier Jadranką Kosor, która zarzuciła prezydentowi zrównanie Chorwacji z serbskim agresorem i jego zbrodniami. Część społeczności chorwackiej w Bośni, zwłaszcza chorwaccy weterani wojenni poczuli się urażeni: uważają, że zamiast przepraszać Bośniaków, prezydent powinien skoncentrować się na chorwackich ofiarach i ich cierpieniach.
Do krytyki Josipovicia przyłączyli się bośniaccy Serbowie - rozczarowani, że nie odwiedził on serbskich grobów. Serbowie w Bośni czują się ostatnio zdradzeni, wręcz osaczeni przez rządy i polityków sąsiednich państw, non stop "przepraszających" czy "uchwalających niepotrzebne rezolucje". Sami nie są gotowi do przeprosin: to serbscy posłowie skutecznie blokują każdą próbę osądzenia ludobójstwa w Srebrenicy przez parlament Bośni i Hercegowiny. Serbowie bośniaccy, na czele z ich premierem Miloradem Dodikiem, chowają głowę w piasek - odrzucając nawet symboliczne potępienie tego ludobójstwa - co właśnie uczyniła sama Serbia.
Zarówno słowa chorwackiego prezydenta, jak i rezolucja parlamentu serbskiego to znaczące wydarzenia dla Bałkanów. Ale, niestety, nawet przy najlepiej nastawionych sąsiadach Bośnia będzie dalej upadać, coraz szybciej i szybciej, za sprawą ostrej propagandy swoich (nie tylko serbskich) nacjonalistycznych przywódców. Niektórzy szansę na pozytywną zmianę widzą w zaplanowanych na jesień wyborach parlamentarnych. Jednak im bliżej do wyborów, tym atmosfera jest gorsza - do bośniackiego kotła wielu, zbyt wielu dorzuca coraz więcej haseł ksenofobicznych, nacjonalistycznych, faszystowskich.