Afryka dzika

Czy minione dopiero co stulecie inspiruje dziś artystów w sposób inny niż ten, który odwołuje się do klęski, upadku, rozpadu, w najlepszym razie - do melancholijnej pamięci? Ba, czy w ogóle można je wspominać optymistycznie? Okazuje się, że tak, jeśli punktem odniesienia staje się własny dziadek.

11.12.2006

Czyta się kilka minut

Piotr Młodożeniec, "Stil" /
Piotr Młodożeniec, "Stil" /

A zdarza się czasem, że dziadek był poetą: futurystą i lingwistą w jednej osobie, tworzącym w czasach, gdy Europa właśnie budziła się z dekadencji, a nie wiedziała jeszcze, co czeka ją w najbliższej przyszłości. Stanisław Młodożeniec, który zgodnie z zaleceniami Marinettiego na początku lat 20. "wypuszczał słowa na wolność", nadał jednemu ze swoich "optofonetycznych" wierszy tytuł "Wiek XX". Trudno byłoby nazwać ten utwór profetycznym. Zbyt wiele w nim wiary w wolność, technikę, postęp, twórczość (której nie nazywano jeszcze wówczas komercyjnie: "kreacyjnością") i, jakkolwiek naiwnie to zabrzmi, w cywilizację.

Utwór trzeba przytoczyć w całości, jest bowiem istną feerią słów: "zawiośniało - latopędzi przez jesienność białośnieże / - KINEMATOGRAF KINEMATOGRAF KINEMATOGRAF / słowikując szeptolesia falorycznie caruzieją / GRAMAPATHEFON GRAMAPATHEFON... / iokohama - kimonooka cię kochają z europy / RADIOTELEGRAM RADIOTELEGRAM RADIOTELEGRAM / espaniole z ledisami parlowając sarmaceniem / ESPERANTISMO ESPERANTISMO ESPERANTISMO / odwarszawiam komentuję dosłoneczniam / AEROPLAN AEROPLAN / zjednoliterzam paplomanię / STENOGRAFIA".

"Typograficzny" w formie i treści wiersz to coś więcej niż dowód, że futuryzm nie zawsze zamieniał się w (zdarzało się, że niebezpieczną) doktrynę. To klucz do bynajmniej nie historycznej wystawy wnuka poety, Piotra Młodożeńca, trwającej właśnie w Zderzaku i podsumowującej działalność artysty z ostatnich pięciu lat. To klucz do twórczości zawsze użytkowej, a jednocześnie nieodmiennie, i to już od lat 70., dziko "undergroundowej" - operującej technikami drapieżnymi i bezkompromisowymi: sitodrukiem, szablonem, sprayem.

Ten ostatni element jest tu najważniejszy, stanowi bowiem o symbiozie między artystą a galerią, która - po dziesięciu latach ­- znów go wystawia. W obydwu przypadkach ideowym i estetycznym punktem wyjścia jest bowiem to, co wydarzyło się w sztuce niezależnej lat 80., wszystko to, co nazywane jest "sztuką miejską", rozumianą radośnie, anarchistycznie, kolorowo (nawet jeśli posługuje się ona tylko czernią). I warto by się zastanowić nad tym, co łączy Zderzak, a także artystów takich jak Młodożeniec czy inny "dziki" - Marek Sobczyk, z np. "Pomarańczową Alternatywą" i jej znakomitymi wrocławskimi happeningami.

I jak podstawę każdej sztuki akcyjnej buduje ruch, tak najważniejszą częścią obecnej wystawy jest projekcja krótkich filmów, które Piotr Młodożeniec zadedykował dziadkowi, opatrując je tytułem "Kinematograf". Forma nie może dziwić: zarówno wiersz, jak i animowane kadry wydają się absolutnym wyrazem wolności, wiary, że wszystko jest możliwe, czasem bezpretensjonalnie surrealistycznej.

"Kinematograf" to sekwencja szybkich, nie dłuższych niż minuta zmian - przy czym każda ma swoje przyczyny i konsekwencje. Najczęściej tematem jest kultura, zakodowana w tajemniczych, kolorowych pałeczkach zmieniających się w litery-słowo. Pałeczki używane są przez rysunkową postać, skaczącą z historycznego mostu do rzeki, a potem spokojnie oddalającą się w niebyt; oglądane są na ekranie telewizora przez westernowych kowbojów, zajętych głównie konsumpcją piwa, albo produkowane mechanicznie przez anonimowego robotnika (jak można domniemywać: artystę).

W tę narrację wpisuje się ruch - szybki, odważny i szczery jak u dziecka. Dziko zamaszysty, pozornie niezgrabny, zadziwiający jednak lekkością: jak słoń, który w składzie porcelany nie rozbija ani jednej filiżanki. Taki ruch dopuszcza nieoczekiwaną plamę, zalanie jednej farby drugą, gruby, zagmatwany kontur, kreskę tak mocną, że zdaje się przedziurawiać tło. Jednym słowem, dopuszcza pozorną niedoskonałość.

Z ruchu wynika zaś myślenie o kolorze. Jeden z filmików składających się na "Kinematograf" to najzwyczajniejszy kalejdoskop. Patrzymy na rozedrgane, pastelowe kolory, przepływające w kolejne kształty - tak jakby to właśnie one były podstawą biologii, jakby one uruchamiały wszelkie życie.

Najbardziej fantastyczny wydaje się jednak zdystansowany, absurdalny humor. Oto pies-kot-diabeł, zjadający zażywnego, arcymieszczańskiego mężczyznę. I równie emblematyczna żona, która nieprzerwanym potokiem słów i groźną posturą sprawia, że monstrum - nader ekspresyjnie, a nawet naturalistycznie - oddaje jej ofiarę. Albo dokładny obrys warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki, który traci nagle rysunkową konkretność i zamienia się w strzelającą ku niebu rakietę kosmiczną. Niegdysiejsze marzenie warszawiaka...

Śmiać można się także z gospodarza. Na jubileusz dwudziestolecia "Zderzaka" przygotował Młodożeniec animację, której tematem stało się trójkątne, odbijane grubo logo galerii - zamieniające się np. w spiczasty, chiński kapelusz.

Choć jeśli mowa o egzotyce, artyście najbliższa jest chyba Afryka. W roku 1991 syn Jana Młodożeńca i uczeń Henryka Tomaszewskiego - koryfeuszy polskiej szkoły plakatu - współzakładał z Markiem Sobczykiem studio projektowe, którego działalność dobrze znają czytelnicy "Gazety Wyborczej". Właściciele nadali firmie nazwę "Zafryki", która kojarzyła się oczywiście z żargonowym "zrobić coś za friko", czyli za darmo. W nazwie objawiła się więc znowu futurystyczna fascynacja możliwościami słowa, a nawet pojedynczej litery - rodem wprost z poezji Stanisława Młodożeńca. Ale "Zafryki" to także wyraźna deklaracja estetyczna, odnosząca się do tego, co niemal stereotypowo wiąże się z rodzimą twórczością Czarnego Lądu.

***

Sztuka użytkowa oznacza często zaangażowanie. Na pewno jest tak w przypadku prac na papierze Młodożeńca, które towarzyszą w krakowskiej galerii "Kinematografowi" (co potęguje zresztą wrażenie odwiedzin w starym, dobrym kinie, gdzie we foyer wisiały niegdyś świetne plakaty, dziś zastępowane banalnymi fotosami). Oglądamy prace operujące mocnym skrótem, agresywne, zmuszające odbiorcę do reakcji.

Uwagę zwraca choćby logo, którego trzonem jest angielskie słowo "COEXIST" (współistnienie). Młodożeniec wpisał w nie symbole trzech wielkich religii: półksiężyc, gwiazdę Dawida i krzyż; dziś znakiem posługuje się w swojej działalności społecznej Bono, lider zespołu U2.

Na jednej z tych emblematycznych prac rozpoznajemy charakterystyczną postać Gandhiego. Czyżby była to zapowiedź kolejnej wystawy? Wkrótce twórczość Piotra Młodożeńca zostanie podobno pokazana w Indiach.

PIOTR MŁODOŻENIEC "KINEMATOGRAF"; Galeria Zderzak, Kraków 23 listopada- 9 grudnia 2006 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2006