Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Takiego wyroku należało się wcześniej czy później spodziewać, skoro zdarzył się już fatalny precedens: w marcu Sąd Rejonowy w Strzelcach Opolskich uwolnił od zarzutów troje członków Obozu Narodowo-Radykalnego, oskarżonych o to, że kilka miesięcy wcześniej, podczas uroczystości ku czci powstańców śląskich na Górze Świętej Anny, wykonywali gesty faszystowskie.
W obydwu przypadkach zarzuty oddalono, ponieważ, zdaniem Sądu, charakterystyczne uniesienie dłoni - znane nam doskonale z archiwalnych fotografii i kronik filmowych - nie ma nic wspólnego z nazizmem. Wysoki Sąd ma odmienne zgoła skojarzenia: ręka ostrym ruchem podniesiona ku górze przypomina mu nie SS-manów, ale rzymskich legionistów. Cóż, może ten obraz pozostał w pamięci Wysokiego Sądu jako wyraz traumy, którą studenci prawa przeżywają podobno podczas egzaminu z prawa rzymskiego. Jednak trudność egzaminu nie może usprawiedliwiać arogancji wobec historii najnowszej. Nie może również zwalniać z myślenia i z umiejętności przewidywania następstw własnych decyzji.
Słuchając takiego werdyktu, ma się wrażenie uczestniczenia w absurdzie. I poczucie, że - by użyć kolokwializmu - "jest się robionym w konia", bo komuś udało się przeforsować tezę, że czarne jest białe. W końcu, o co chodzi? O Prawo, czy o grę w Prawo - być może to ono zostało w tych procesach najbardziej poszkodowane.
I jeszcze jedno. Pamiętam przestraszony wzrok mojej Babci, która na początku lat 90. w krakowskiej kawiarni zobaczyła mężczyzn w nazistowskich mundurach - jak się okazało, statystów, czekających na zdjęcia do filmu "Lista Schindlera". Babcia już nie żyje, ale jestem przekonana, że gest syna burmistrza z Łęcznej i jego kolegów nie kojarzyłby się jej bynajmniej z rzymskimi legionistami.