Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wieczorem tego samego dnia krótką migawkę z krakowskiej uroczystości pokazały TVN-owskie "Fakty". O zasługach redaktora naczelnego "Wyborczej" było tam niewiele; można było za to zobaczyć byłego działacza KPN, który krzyczał, że wyróżnienie Michnika to hańba; można też było usłyszeć wypowiedzi dwóch profesorów, kontestujących podjętą demokratycznie decyzję władz ich własnej uczelni.
Zachowanie człowieka z KPN-u zdziwiło mnie w niewielkim stopniu (spory między środowiskiem, które go ukształtowało, a ludźmi KOR-u rozpoczęły się przed trzydziestu laty). Znacznie trudniej było mi pojąć wypowiedzi niechętnych Michnikowi profesorów Uniwersytetu Pedagogicznego, niepotrafiących docenić zasług człowieka o odmiennych poglądach i wyraźnie nierozumiejących istoty honorowego doktoratu. Najbardziej jednak zaskoczyła mnie postawa redaktorów "Faktów", dla których ciekawsze były ataki skierowane przeciw Michnikowi niż jego wyróżnienie.
Nie powinienem się dziwić: atakowanie Michnika to stały element polskiego życia publicznego ostatnich kilkunastu lat. Są dziennikarze i politycy wybitnie wyspecjalizowani w tej wąskiej (najwidoczniej jednak atrakcyjnej) dziedzinie.
Nie przestanę się dziwić, nie przestanę zwracać uwagi na sposób traktowania redaktora "Gazety Wyborczej". Nie przestanę też sądzić, że docenienie wybitnych zasług Adama Michnika jest w dzisiejszej Polsce jednym z najistotniejszych testów przyzwoitości.